Kinofilizm zaawansowany czyli o bez wątpienia najcudowniejszym uzależnieniu na świecie.

czwartek, 24 lipca 2014

Larry Crowne - uśmiech losu - recenzja



Że Tom Hanks wspaniałym aktorem jest, wszyscy wiemy. Ale warto wspomnieć również o tym, że świetnie radzi sobie po drugiej stronie kamery. Niezbitym na to dowodem jest film „Larry Crowne – uśmiech losu”, który światło dzienne ujrzał w roku 2011. Hanks dosłownie rozdwoił się przy produkcji tego filmu pełniąc rolę zarówno reżysera jak i aktora odgrywającego rolę tytułową. U jego boku podziwiać możemy Julię Roberts.
Film opowiada historię mężczyzny w średnim wieku, któremu w jednej sekundzie życie wali się na głowę – traci pracę, co jak wiemy, w tym wieku może być bardzo dużym problemem. Młodsi koledzy, pełniący rolę jego przełożonych zarzucają mu brak perspektyw rozwoju spowodowany nie ukończeniem uniwersytetu. Młodość Larry'ego, mimo tego że nie studiował dziennie, obfitowała w wiele ważnych doświadczeń – po ukończeniu szkoły wstąpił do marynarki, gdzie pracował jako kucharz przez wiele lat. Ale czy na naukę jest kiedyś za późno? Otóż nie. Bohater postanawia zapisać się na zajęcia do pobliskiego college'u. O dziwo, idzie mu całkiem dobrze, nawet świetnie. Udaje mu się zaprzyjaźnić z młodszą koleżanką, na którą uczęszcza na arcyciekawe zajęcia z ekonomii. Ale tak naprawdę to zajęcia z panią Tainot (Julia Roberts) zmieniają jego życie. 


W filmie znajdziemy cechy charakterystyczne dla komedii ale również dramatu. Utrata pracy, jedynego źródła utrzymania prowokuje bohatera do posunięcia się w kierunku, o którym nigdy by mu się nie śniło. Hanks bardzo ciekawie przedstawił problem przepaści pokoleniowej. A raczej jej braku. Dla młodszych kolegów nie ma znaczenia, czy Larry pochodzi z ich rocznika czy przyszedł na świat w odległych latach pięćdziesiątych. Nie stanowi to dla nich żadnej bariery, chętnie przyjmują go do klubu motocyklowego. Historia przedstawiona w „Larry Crowne – uśmiech losu” chwilami ociera się o naiwność, chociażby wątek relacji wykładowca-uczeń. Uważam, że Larry i pani Tainot mogliby zostać świetnymi przyjaciółmi, jednak wątek miłosny ani trochę mi tutaj nie pasuje. Film sam w sobie jest ciekawy, chociaż wytrawni kinomaniacy już po kilku minutach będą w stanie przewidzieć rozwój wydarzeń i zakończenie. Mimo ogólnego pozytywnego wrażenia, jakie film na mnie wywarł, czuję pewien niedosyt? Niby wszystkie wątki zostały zamknięte, jednak uważam, że gdyby poświęcono trochę więcej czasu na skupienie się na przyjacielskich relacjach między Larrym a wykładowczynią to produkcja by na tym zyskała.

Podsumowując, nie uważam aby poświęcenie półtorej godziny na obejrzenie tego filmu było stratą czasu. Wręcz przeciwnie – całkiem dobrze bawiłam się oglądając go. Z czystym sumieniem polecam. Bardzo dobry wybór jeśli pragniemy szybkiego odprężenia po ciężkim dniu.