Kinofilizm zaawansowany czyli o bez wątpienia najcudowniejszym uzależnieniu na świecie.

niedziela, 20 kwietnia 2014

Hitchcock z wizytą w San Francisco - recenzja "Zawrotu głowy"



"Zawrót głowy" to jeden z najbardziej znanych filmów mistrza dreszczowców, Alfreda Hitchcock'a. Swoją premierę miał w 1958 roku. Miałam wcześniej do czynienia z twórczością reżysera, także mniej więcej mogłam się spodziewać, w jakim klimacie jest film pt "Vertigo". Główne role zagrali Kim Novak (było to moje pierwsze spotkanie z tą aktorką) oraz James Stewart, który jest dobrze znany z innej roli u Hitchcock'a a mianowicie w "Oknie na podwórze" ale nie tylko, na myśl przychodzi mi również "It's a wonderful life". 



Główny bohater ma problem. I to, jak się okazuje - niemały. John Ferguson, którego przyjaciele nazywają Scotty, przeżył ogromną traumę. Był świadkiem śmierci swojego kolegi, który spadł z dachu. To wydarzenie odbiło się na jego psychice, zaowocowało niewyobrażalnym lękiem wysokości. Scotty postanowił rzucić posadę. Pewnego dnia jego przyjaciel ze studiów poprosił go o pewną przysługę. Ferguson miał zostać detektywem i śledzić żonę kolegi, gdyż ten podejrzewał, iż działy się z nią niewyjaśnione rzeczy. Ferguson przyjął propozycję tym samym wplątując się w spisek niosący, jak się później okazuje, fatalne skutki. 

=
Niezmiernie ciężko jest pisać na temat Hitchcock'a bez zbędnych spojlerów. Każdy film jego autorstwa jest bardzo specyficzny. Mimo, iż jestem fanką tego gościa, nie mogę powiedzieć, że jestem w stu procentach usatysfakcjonowana tym filmem. Cała ta historia wydała mi się bardzo groteskowa i daleka od rzeczywistości.
Po pierwsze. Czy pomysł z kobietą-duchem nie wydaje nam się śmieszny? Po drugie wątek romantyczny ani trochę mi tutaj nie pasuje. Zdaję sobie sprawę, że pełni on w tym filmie rolę swego rodzaju katalizatora, ale... po prostu NIE. Wątek naciągany do granic możliwości, przewidywalny. I, niestety - bardzo słaby jak na możliwości wszechmocnego pana H. Ale pal sześć, można przywyknąć. Po trzecie - muzyka. Jak zwykle genialna, oddająca idealnie charakter danej sceny. Mam jednak wrażenie, że czasami była aż zanadto dramatyczna, co mnie drażniło. Ale tylko odrobinę. Po czwarte - Kim Novak. Nie zrobiła na mnie jaktakiego wrażenia, jakiego się spodziewałam. Oczywiście nie wysnuwam tutaj stwierdzenia, że źle zagrała czy coś podobnego. Po prostu zagrała dobrze. Ale nie rewelacyjnie. Po piąte - miałam wrażenie, że ostatnie momenty filmu nie mają końca. Przyznaję, że podczas paru scen czułam znużenie. Znalazłoby się kilka fragmentów, których wyrzucenie z "Zawrotu głowy" wcale by mu nie zaszkodziło a może i wręcz przeciwnie. 


Generalnie rzecz biorąc - tak po "potocznemu" - szału nie ma. Jednak nie jest to produkcja zła, absolutnie. Pożądny montaż, wspaniała sceneria, cudowne widoki i samo San Francisco, ukazane w dość tajemniczy sposób działają na ogromny plus filmu. 
Mimo tego, co napisałam trochę wyżej, daję spokojne 8/10

źródła: www.thescarlettolive.com, www.telegraph.co.uk, www.fanboy-confidential.com