Lubicie
wracać do klimatu kultowych polskich komedii? Lubicie te filmy czy
może wręcz przeciwnie? Moim zdaniem polskie komedie kręcone za
czasów PRL-u (chociaż nie tylko, lata 90 również obfitowały w
parę dobrych tytułów) są absolutnie niepowtarzalne, pełne
dobrego humoru oraz ponadczasowe. Gdy oglądamy dzisiaj „Misia”
często zadajemy sobie pytanie – co tak naprawdę zmieniło się w
Polsce od tamtego czasu? Z pewnością to, że aby dostać w sklepie
artykuły pierwszej potrzeby nie musimy stać w kilkukilometrowych
kolejkach, możemy cieszyć się smakiem wspaniałych owoców podczas
wszystkich pór roku, nie tylko gdy akurat na dane owoce/warzywa
przypada sezon. Możemy mówić dużo więcej niż kiedyś, chociaż
osobiście uważam, że nawet dzisiaj jest ona ograniczana, jednak
używane są do tego nieco inne metody niż trzydzieści lat temu.
Kilka
dni temu przypomniałam sobie całą serię „Samych Swoich”.
Swego czasu były to moje ulubione filmy, które mogłam oglądać
bez końca. Wystarczyło, że usiadłam przed telewizorem
automatycznie przenosiłam się w świat dawnej Polski, w której
wszystko wydawało mi się łatwiejsze, ciekawsze i fajniejsze. I tak
spoglądając na wyczyny znakomitych aktorów (Władysław Hańcza &
Wacław Kowalski do dziś pozostali jednym z moich ulubionych
filmowych duetów ever) śmiałam się do rozpuku. Przyznaję, że
dialogi w „Samych Swoich” często zawierają słowa, których
jako małe dziecko nie potrafiłam zrozumieć. Wracając
do tych filmów po latach dopiero uświadomiłam sobie, że tak
naprawdę kwestia Kargula była zupełnie inna niż pamiętam ją z
dzieciństwa. Ale nawet to nie było w stanie psuć mi seansu. Po
prostu, jako bardzo kreatywne dziecko, dopowiadałam sobie swoje
własne historie, na wszystko miałam swoje własne wytłumaczenie.
Mam
wrażenie, że humoru z „Samych Swoich” w żaden sposób nie da
się powtórzyć. Nie ważne, jak ogromne starania włożyliby w to
teraźniejsi reżyserzy, nigdy nie uda im się osiągnąć tak
piorunującego efektu. Przez tyle lat nie zderzyłam się z żadnym
aktorem, który potrafiłby grać w tak naturalny sposób. Saga o
dwóch zwaśnionych rodzinach, które po zakończeniu II wojny
światowej rozpoczynają wspólne życie stała się swego rodzaju
symbolem dawnych czasów, z którym utożsamia się wielu Polaków.
Bo
tak naprawdę rody Kargulów i Pawlaków nie różnią się zbyt
wieloma aspektami od teraźniejszych rodów, którym przychodzi żyć
w podobnych warunkach. Zawsze znajdzie się powód aby uprzykrzyć
życie drugiej osobie, zawsze znajdzie się powód aby rozpocząć
rodzinne zwady. Jednak za każdym razem, czasami po kilku próbach,
dochodzi się do konsensusu.
Oglądając
ostatnio wszystkie trzy filmy wchodzące w skład sagi „Sami Swoi”
odczułam ogromną tęsknotę za dawnymi czasami, w których nikt nie
martwił się zdjęciami na instagramie a żyli w miarę spokojnie, w
pobliżu natury.
Za zmniejszoną aktywność na blogu serdecznie przepraszam, jednak ostatnimi czasy ogromnie ciężko znaleźć mi czas na jakikolwiek film. Jednak w najbliższej przyszłości podzielę się z Wami rozgrzeszeniem z czerwcem oraz zapowiadanym od 10 lat poście z Jude Law w roli głównej :)